Reni's Rooster

Jacob Shepard

-13 lat... - to znacznie gorzej, niż miałem ja, ale znakomicie rozumiem, co czujesz. - powiedział, a wcześniejszy uśmiech nie znikał z jego twarzy. -Wciąż za nimi tęsknisz? - zapytał. On sam tęsknił jedynie za swoją matką, ojca nie cierpiał przez to, że ten pił...

Sharon

- Tak tęsknie....brakuje mi ich i to bardzo - odpowiedziała i zamówiła jeszcze jedną cole. - Rodzice byli dla mnie wszystkim, zawsze mi pomagali, doradzali, zarówno ojciec jak i matka, a teraz jestem sama - dodała.

Jacob Shepard

-Nie masz nikogo? Nawet przyjaciół, chłopaka, wujka, ciotki? - zapytał, także zamawiając colę.

Sharon

- Gdy ich zabito, przygarnęła mnie dalsza rodzina, ale nie miałam z nimi dobrego kontaktu, choć dobrze sie mną zajmowali. Teraz tu przyjechałam, ale nikogo innego nie mam i nie znam - odpowiedziała i podziękowała kelnerowi na cole. Od razu sie napiła.

Jacob Shepard

-Ale teraz znasz już mnie no i tego Henr'ego, tak? -powiedział, uśmiechając się szeroko.

Sharon

- No tak....ale co z tego. Każdy ma swoje obowiązki, a ty szczególnie nieprawdaż? - zapytała. Zresztą ona lubi spokój cisze, woli mieć jedną osobę, na którą moze liczyć, niż cały tabun, którzy ciągle obgadują.

Jacob Shepard

-Niby mam , ale to moje życie i mam prawo robić to, co mi się podoba. - odpowiedział, po czym napił się coli.

Sharon

- No tak...a mógłbyś tak wychodzić na spacery, wycieczki rowerowe? - zapytała z uśmiechem. Chłopak wydał się jej normalny i nie jest chyba taki jak inni. A pojechać na wycieczkę rowerowa chyba będzie mógł...chociaż kto wie.

Jacob Shepard

-Bez najmniejszego problemu. - odpowiedział, po czym się lekko uśmiechnął. Raczej nie powinien mieć problemu ze znalezieniem czasu na takie rzeczy.

Sharon

- To fajnie - odparła z uśmiechem. Nie będzie sama siedziała w domu, będzie miła z kim pogadać. - Mam nadzieję ze to nie będzie dla Ciebie jakiś problem, no i że nie będzie kolidowało z twoją pracą - powiedziała i upiła trochę coli ze szklanki.

Jacob Shepard

-Zapawniam cię, że bez przeszkód znajdę wolny czas. To na kiedy planowana pierwsza wycieczka? - zapytał, wypijając połowę coli.

Sharon

Zastanowiła się chwilę, jej to każdy dzień odpowiadał, wiec musi sie dostosować do Jacob'a. - Powiedz kiedy Tobie pasuje, bo mi to każdy dzień i pora - uśmiechnęła się pogodnie i wypiła do końca cole.

Jacob Shepard

-Choćby jutro? - zapytał. Mu także pasował każdy dzień i każda pora. -Ale to ty zdecyduj, co chcesz robić. - dodał, uśmiechając się.

Sharon

- Ok niech będzie jutro - powiedziała z uśmiechem. - No będziemy jeździć rowerem...gdzieś....najlepiej tam gdzie nie ma żadnych ludzi i tego hałasu miejskiego. Na łono natury pojedziemy - dodała z szerszym uśmiechem.

Jacob Shepard

-Okej. Więc pewnie do lasu. -sprostował. Wyciągnął komórkę z kieszeni i zerknął na godzinę. -O kurczę... Muszę, nie, powinienem już iść. -powiedział, po czym wstał, chwycił z pewnego stolika długopis i karteczkę, po czym coś na niej napisał. -Napiszesz mi potem, o której będziesz chciała jechać. - oznajmił, podając dziewczynie karteczkę. -No to... do jutra. - powiedział, wychodząc już z baru.