Dom Jane.

Jane

Odsunęła go lekko od siebie.- Znowu coś piłeś?- zapytała, odkładając kanapkę na jakąś półkę. Uśmiechnęła się kątem ust. Sama się o to w końcu prosiła, nie? Chodziła za nim, jak nie wiadomo co. xd

Jake

-Trochę. - przyznał, powtarzając to, co zrobił przed chwilą [xd] . Po chwili jednak oderwał się od dziewczyny. Poszedł do kuchni i zaczął szukać czegoś w lodówce.

Jane

Zamknęła za nim drzwi.- Woda jest w szafce na Tobą, jak chcesz się napić. Kanapki masz na stole.- mruknęła patrząc na niego.- Jesteś nienormalny.- dodała po chwili, wchodząc do kuchni.

Jake

-Nie jestem, ty jesteś. - powiedział, zabierając kanapki i wyjmując wodę. Zaraz potem udał się do salonu, i rozłożył się na kanapie.

Jane

- To po co tu wróciłeś, skoro jestem nienormalna?- zapytała wstając i kierując się do salonu.- hm, po co?- zapytała siadając na fotelu. Zerknęła na niego.

Jake

-Wróciłem bo byłem głodny i zostawiłem tu wszystkie moje rzeczy. To chyba oczywiste. - powiedział, włączając telewizję.

Jane

- I postanowiłeś się rozłożyć na kanapie, bo nie płacisz czynszu i Cię wywalili?- zaśmiała się pod nosem.- Spoko. Zaraz przyjdę.- powiedziała po chwili wstając. Przeciągnęła się i ruszyła do łazienki, w końcu trzeba się odświeżyć.

Jake

-Ja płacę, weź się odwal w końcu. - powiedział, wyłączając telewizor. Odłożył prawię pustą butelkę wody i prawie pusty talerz, po czym założył kurtkę. -Będę się już zbierał. - powiedział.

Jane

Wyszła z toalety, nie myła się, zapomniała o czymś.- Najpierw tam posprzątaj.- mruknęła wskazując ruchem głowy na łazienkę, dokładniej na wannę. Zgarnęła kosmyki włosów opadające jej na oczy.

Jake

-Co? Aaa, jasne. - powiedział, po czym wszedł do łazienki i zaczął spłukiwać na wpół zaschnięte rzygi. Polał je jeszcze czymś tam, zrobił jeszcze coś tam i wanna wyglądała już normalnie. -Proszę. - powiedział wychodząc z łazienki.

Jane

- Mhm, dzięki.- odparła patrząc na niego, uśmiechnęła się lekko.- Uważasz mnie za wariatkę, nie?- zapytała po chwili bawiąc się paznokciami. Cóż, tutaj to akurat można się spodziewać tylko jednej odpowiedzi - tak.

Jake

-Nie. - powiedział. -Uważam cię za dziewczynę, która jest zbyt łatwowierna , która potrzebuje pomocy. - spojrzał na nią, po czym lekko się uśmiechnął. - Wiem, że to ty lubisz pomagać ludziom, ale uwierz, że ty także jej potrzebujesz. Nie chciałbym, żebyś raz zaczepiła podobnego gościa do mnie, tyle, że on by ci coś zrobił. Nie przeżył bym tego. - dodał jeszcze, a na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech. Czyżby coś czuł do dziewczyny? Wątpił w to, była dla niego jak siostra, kuzynka. Przynajmniej tak myślał.

Jane

- Przeżyłbyś, każdy by przeżył.- powiedziała.- A rodzice, najbardziej.- dodała pod nosem.- Pewnie już chcesz wracać do domu, nie będę Ci więcej głowy zawracać.- dopowiedziała pośpiesznie. Ruszyła w stronę kuchni, otworzyła lodówkę i zaczęła coś w niej szukać.

Jake

-Tak, wiem, że dopiero się poznaliśmy i nie było to miłe spotkanie, jednak uwierz, że zależy mi na tobie. W pewnym sensie, oczywiście. - powiedział, idąc za dziewczyną.

Jane

Wyjęła z lodówki dwie marchewki, jedną z nich przekazała chłopakowi.- Masz.- dorzuciła jeszcze. Usiadła na krześle, patrząc za okno.- Zawsze tak miałam, nie ma co się przejmować. I zawsze tak mówili, więc co tam.- powiedziała obracając marchew w dłoni.