Małe mieszkanko.

Jake

Małe mieszkanko w centrum miasta. ; p

Jane

Dziewczyna szła drogą, którędy teraz? Mapy nie ma, telefonu zapomniała. Świetnie. Westchnęła głęboko, no cóż, trzeba popytać. Stanęła pod drzwiami bloku, zadzwoniła na wybrany sobie numer w domofonie. Czekała, aż ktoś odpowie.

Jake

Brał akurat prysznic. -Cholera! -krzyknął sam do siebie. Owinął się ręcznikiem i podszedł do domofonu. Miał nadzieję jak najszybciej spławić ową osobę. -Taaaak? - zapytał.

Jane

Skinęła głową, hm.. chyba nie w porę, tak już jej się zdawało. No nic, już tu w końcu jest. - No cześć, ee, chciałam się zapytać, jak dojdę do tego wielkiego Centrum Handlowego.- zaczęła.- O ile, możesz powiedzieć, bo tak weszłam.- dodała zaraz.

Jake

-Wejdź - mruknął, otwierając drzwi i zostawiając je by dziewczyna weszła. -Pozwolisz, że najpierw coś na siebie narzucę? - zapytał, chodź nie było to właściwie pytanie. Wszedł do jakiegoś z pokoi i zamknął z hukiem za sobą drzwi.

Jane

Weszła do mieszkania, słysząc huk zamknięcie, któryś z drzwi lekko się zmarszczyła. Z resztą, mógł nie otwierać, tylko w spokoju, do końca się umyć. Ona by wytrzymała, gdyby też nie otworzył. Zamknęła za sobą drzwi, zrobiła kilka kroków w przód, ażeby rozejrzeć się co nieco po mieszkaniu. Ciekawość? Oj tak. Nie jest tak źle, czysto nawet, nawet, ładnie też. Westchnęła cicho, czekając na chłopaka. Oparła się o ścianę, błądząc wzrokiem po mieszkaniu.

Jake

Założył szybko na siebie tylko spodnie, żadnej koszuli nie mógł znaleźć. Po chwili wyszedł z pokoju. -Więc? - zapytał dziewczynę, stając naprzeciw niej.

Jane

- Więc, czy mógłbyś mi powiedzieć, jak dojść do tego dużego Centrum Handlowego. Podobno gdzieś blisko, tylko nie wiem, jak dojść.- odpowiedziała. Odgarnęła włosy z czoła, spojrzała na niego wymownie.

Jake

- Niestety, nie wiem gdzie jest jakieś cholerne centrum handlowe - powiedział, przez zaciśnięte zęby. Chłopak pragnął zostać sam i truć się prochami. Tak, pragnął tego.

Jane

- Jesteś cholernie cholernym, wrednym typem.- mruknęła cicho, jednak gdyby ten się przysłuchał, usłyszał by wszystko. Na pewno wie, gdzie to jest, tylko nie chce powiedzieć. Dziewczyna swobodnie przeszła koło niego, aż doszła do kanapy. Usiadła i siedzi.

Jake

-Nie zależy mi na tym, co o mnie myślisz. - powiedział, obserwując dziewczynę, która właśnie wchodziła do pokoju. Miał nadzieję, że nie zauważy tego, co było dla niego największą tajemnicą.

Jane

Wzruszyła ramionami. Rozejrzała się po mieszkaniu, nic ciekawego.. a może jednak? Wychyliła się trochę za kanapę. Chwyciła jaką paczuszkę.- Co to jest?- zapytała, na początku całkiem nieświadomie. Zerknęła na niego, zaraz potem domyśliła się. Uniosła brew.- Bierzesz?- zapytała od razu.

Jake

- Nie twój zakichany interes. - powiedział, chwytaj dziewczynę za ramię. - Myślę, że powinnaś już wyjść. - dodał.

Jane

Włożyła narkotyki do kieszeni obszernej bluzy, tak by ten tego też nie widział. - Nie wydaje mi się.- mruknęła jedynie, zerkając na niego. Zepchnęła z siebie, dłoń chłopaka. Jak chce to będzie siedzieć, nikt jej nie zakaże.

Jake

-To moje mieszkanie, moja kanapa i musisz robić co ci każę - powiedział, patrząc się na nią krzywo. -Zresztą, co ja cie obchodzę, w ogóle mnie nie znasz! -krzyknął, cały czas się na nią patrząc.