Blisko lasu.

Charlie

Spojrzała na niego. Czy on się dobrze czuje. Podbiegła tam gdzie wskoczył i stanęła na samym brzegu. Dereck - krzyknęła.

Dereck

Wyłonił się po dłuższej chwili i potrząsnał głową wytykając język do nieba. Nie zauważył jej i zanurkował ponownie. Zrobił tak kilka sekwencji aż do czasu kiedy nie pomylił się i nie uderzył głową w lód poj jej stopami zostawiając na nim czerwone smugi.

Charlie

Kiedy zobaczyła czerwone smugi przeraziła się. No przecież nie pójdzie go ratować. Klękła i zaczęła krzyczeć jego imię.

Dereck

Odbił się od dna i wtedy się ocknał. Wypłynął na powierzchnię łąpiąc się krawędzi ostrego lodu. -Cholera-krzyknął rozcinając sobie przedramie.Wsunał się na łod i doczłapał do brzegu. Nie czuł już zimna.

Charlie

Zupełnie ją ignorował. Poszła za nim. Słyszysz mnie - warknęła. Dereck - zapytała.

Dereck

-Słysze!-krzyknał zatrzymując się tak ,że prawie na niego wpadła.-Cholera-przklnął czując piekący ból w głowie. Zgarnał krew z ręki a jej krople opadły na biały puch. -Szłysze Cię i to mnie boli-powiedział ciszej spuszczając głowę z której również wręcz ciurkiem kapała czerwona ciecz.

Charlie

ciebie to boli - zapytała. Co ja niby ci takiego zrobiłam co? - zapytała. To ty mnie potraktowałaś jak nie wiem kogo - dodała.

Dereck

-Własnie daltego.-Wytłumaczył jej i opadł na snieg. Nie miał siły stać był już równie blady jak puch na którym leżał.-Ja nawet nie pamiętam co się wtedy działo. Jedyna rzecz która jest jasna w spomnieniach to ostatnia chwila naszego spotkania i późniejsza opieka Tiny.To wszystko-Powiedział zamykając powieki.

Charlie

Westchnęła. Tak naprawdę to była jej wina, ale nie mogła się do tego przyznać. Masz już inną - zapytała.

Dereck

-Przez tydzień siedziałem w domu. Tina to moja przyszywana kuzynka. Została by doprowadzić dom do łady-poweidział słabo lecz wyraźnie. Tak teraz chciał zdechnąc na tym cholernym chłodzie.

Charlie

Dobrze się czujesz - zapytała. Miała ochotę iśc do domu. Nie mogła już na niego patrzec. Tak chciała go przytulic.

Dereck

-Cudownie..-wymamrotał.-Nie śmiej się. Jedyne o czym myślałme przez ten czas to o skonaniu.Wyniosła mi z domu cały alkohol, nie mam ani jednego skręta,a papierosy są obrzydliwie. Chodziła za mną wszędzie , aż w końcu wyjechała. -westchnął usmiechając się tryjumfalnie-Konanie to miła rzecz.-powiedział z lekkim usmiechem

Charlie

Nie powiedziałabym - mruknęła. Spojrzała na niego. Westchnęła. Dojdź cało do domu - powiedziała i zaczęła iść przed siebie.

Dereck

-Charlie-zawołał za nią podnosząc się na jednym łokciu. Nie dojdzie za żadne skarby , teraz odczuł jak odmarzły mu kończyny, a w głowie rozgrywało się istne piekło. -Charlie..

Charlie

Odwróciła się. Podeszła do niego i padła na kolana przytulając się do niego. Nie wytrzymałą. Musiałą poczuć jego dotyk.