Szpital

Phoebe Jones

- A co ja Ci jeszcze mogę o nim powiedzieć? Nie spodziewałam się, że tak się zachowa. Nigdy mnie nie szantażował. Nawet jak już, to nie w taki sposób. A ta wasza bijatyka.. nie rozumiem, czemu według was, facetów, jest to najlepszy sposób na rozwiązanie problemów.. - mruknęła, siadając obok Jacoba. - Choć z drugiej strony, chcę Ci podziękować za wsparcie. To było naprawdę szlachetne z Twojej strony - powiedziała, a po chwili cicho zachichotała.

Jacob Shepard

Chłopak uśmiechnął się jedynie ale nie zamierzał dawać za wygraną. - Chodziliście ze sobą? - zapytał podciągając rękawy koszuli. Może normalnie nigdy by się o coś takiego nie spytał teraz wydało się mu to słuszne.

Phoebe Jones

- Nie! Coś ty.. - odpowiedziała, trochę zdziwiona jego pytaniem. - Tzn. właściwie chodziliśmy, ale chyba w jego wyobraźni. Ten facet jest chory! Powinien siedzieć w psychiatryku.. - mruknęła, odgarniając kosmyk włosów za ucho. - Zatańczyliśmy na jednej imprezie, a on sobie już ubzdurał nie wiadomo co. Z początku to było nawet zabawne, ale z czasem było coraz gorzej. W końcu się odczepił, po moim jakże 'kulturalnym' i 'przyjaznym' kazaniu. A teraz wrócił, jak gdyby nigdy nic. Idiota - burknęła, krzywiąc się lekko.

Jacob Shepard

- A ten drugi? - zapytał, po czym szybko dodał: - Ten, do którego chciał zadzwonić? - Jacob naprawdę przejął się całą tą sprawą, to nie było zwykłe "nic takiego", należało coś z tym zrobić i tyle. Pewnie jakoś po wyjściu ze szpitala będą musieli zgłosić się na policję i złożyć zeznania, ale do tego zostało jeszcze trochę czasu.

Phoebe Jones

Phoebe wzruszyła ramionami. - Nie mam pojęcia. Ben nigdy nie miał zbyt wielu kumpli. Być może był to James, jego kuzyn. Przyjaźnili się, odkąd pamiętam. - odparła, zastanawiając się przez chwilę. - Chyba powinnam zadzwonić do ojca i upewnić się, czy wszystko jest w porządku. Tak na wszelki wypadek.. - mruknęła, sięgając po swój telefon. - Zaraz wracam - rzuciła na odchodnym i ruszyła w głąb korytarza.

Jacob Shepard

Chłopak kiwnął głową i odprowadził dziewczynę wzrokiem. Skoro wyszła mógł teraz spokojnie zadzwonić do kliniki i odwołać swój przyjazd. Zdecydował, że nie pojedzie, choćby ze względu na Phoebe i to, co stało się dzisiaj. Samej dziewczynie nie miał zamiaru powiedzieć, że w tym całym jego wyjeździe wcale nie chodziło o głupi kaprys.

Phoebe Jones

Po kilku minutach Phoebe wróciła do chłopaka. - No cóż, wygląda na to, że wszystko u ojca w porządku - odparła, chowając telefon. Odetchnęła z ulgą. Może i jej ojciec miał swoje słabości, ale Phoebe naprawdę na nim zależało. Kochała go i chyba nic nie było w stanie tego zmienić.

Jacob Shepard

- To dobrze - mruknął po czym objął dziewczynę ręką. Miał zamiar się zdrzemnąć ale przypomniało mu się coś, o co jeszcze chciał się zapytać. - Więc w razie czego twój ojciec jest razem z całym twoim rodzeństwem, tak? - kiedyś rozmawiali o starszej siostrze Phoebe ale nie pamiętał, czy została ona na Florydzie czy nie. A skoro Ben groził P. równie dobrze mógłby przyczepić się specjalnie także to jej siostry.

Phoebe Jones

- Właściwie to starsza siostra jest tutaj, w New Jersey. A młodsze rodzeństwo jest razem z ojcem w Orlando , pod czujnym okiem opiekunki - odpowiedziała, opierając głowę o ścianę. Przyjrzała się Jake'owi. - Dobra, koniec pytań. Chyba czas się przespać - zauważyła z lekkim uśmiechem.

Jacob Shepard

- Jak to tutaj? - zapytał unosząc jedną brew ku górze. - I dowiaduję się o tym dopiero teraz? - dodał po czym uśmiechnął się lekko. Faktycznie, powinien się przespać, to wszystko go wykończyło. Nie przeciągając przymknął oczy, chociaż pewnie i tak nie zaśnie.

Phoebe Jones

Phoebe wzruszyła lekko ramionami. - Widocznie, nie było takiej potrzeby, żebym wcześniej Ci to powiedziała - odparła. Po chwili również przymknęła oczy. Nie miała zamiaru spać, ale chciała odpocząć, choć przez chwilę. Ten dzień był wyczerpujący dla nich obojga, więc chyba jej też się należała chwila odprężenia.

Jacob Shepard

Chłopak nie spodziewał się, że to pół godziny minie tak szybko. No ale skoro jednak zasnął nie było nic w tym dziwnego. Został obudzony przez jedną z pielęgniarek. Spojrzał na Phoebe i stwierdził, że ona również zasnęła. Niepotrzebnie z nim została, mogła pojechać do siebie. No trudno, poprosił pielęgniarkę, żeby ta dała dziewczynie jakiś koc po czym ruszył do wyznaczonej sali. Miał tylko nadzieję, że nie będzie trwało to długo, miał ochotę wyjść stąd jak najprędzej.

Phoebe Jones

Gdy Phoebe poczuła, że ktoś ją czymś przykrywa, otworzyła lekko oczy. Zauważając pielęgniarkę, podskoczyła na siedzeniu. No tak, a jednak przysnęła. Właściwie nie było w tym nic dziwnego, naprawdę czuła się wykończona. Spojrzała na siedzenie obok. Jake już musiał pójść na zabieg. Phoebe ziewnęła, przeciągając się. No cóż, teraz już nie było mowy o zaśnięciu. Podziękowała pielęgniarce za koc i wstała, aby rozprostować nogi. Zaczęła chodzić w tą i z powrotem po korytarzu, oczekując końca operacji.

Alice Jones

Alice weszła do budynku po czym ściągnęła swój płaszczyk i przewiesiła go sobie na ręce. Teraz znowu będzie musiała czekać na kartę w kolejce. Usiadła na krześle i zaczęła rozglądać się po sali. Widziała jakąś dziewczynę, która niecierpliwie chodzi po korytarzu. Dziewczyna wydawała jej się znajoma, lecz to raczej nie byłaby ta o której myśli. Jednak w końcu postanowiła to sprawdzić. Podeszła do niej pod pretekstem, aby zapytać się jaka jest godzina. -Przepraszam, wie może pani jaka jest godzina?

Phoebe Jones

Phoebe spojrzała na zegarek. - Za dziesięć siedemnasta - odpowiedziała, podnosząc wzrok na dziewczynę, która zadała pytanie. Widząc Alice, spojrzała na nią zaskoczona. - Alice? Co Ty tutaj robisz? - spytała ze zdziwieniem. No cóż, nie spodziewała się tutaj zobaczyć siostry.