Sosnowy park.

Brayan

Brayan szedł alejkami parku. Usiadł na ławce, któa była najbliżej niego i z lekkim uśmiechem patrzył na drzewo przed nim. Lubił tą porę roku.

Melissa Johnes

Wracała właśnie ze spaceru. Była umówiona w jakimś barze, jednak nie miała zegarka, żeby sprawdzić godzinę. Zauważyła jakiegoś chłopaka. - Yhm, wiesz może jaka jest godzina? - zapytała, stając naprzeciwko niego.

Brayan

/ No normalnie jak do mojego Mitch'a na london xD /

Chłopa akurat wyciągał komórke by napisać sms'a. Spojrzał na dziewczynę, a potem na wyświetlacz. - 22. - powiedział krótko.

Melissa Johnes

/ A bo ja wiem co innego pisać? xD

- To mam jeszcze czas - wzruszyła ramionami. - Mogę się dosiąść? - zapytała uśmiechając się.

Brayan

Jasne. - uśmiechnął się lekko do dziewczyny. Przesunął sie kawałek by zrobić dla niej miejsce. - Jestem Brayan. - przedstawił się mierząc dziewczynę wzrokiem.

Melissa Johnes

- Mellissa - powiedziała siadając. - Jesteś tu nowy? - zapytała po chwili.

Brayan

Taa. - przyznał po chwili milczenia. - Przyjechałem pare dni temu ale nie udało mi się wyjść z domu. - dodał patrzac na dziewczynę.

Melissa Johnes

Kiwnęła jedynie głową. - Ładna pogoda, jak na tą godzinę - powiedziała, patrząc w niebo.

Brayan

No dosyć. - zgodził się i spojrzał na niebo. Odwórcił wzrok na dziewczyne i z lekkim uśmiechem dźgnął ją w brzuch. Zaśmiał się xd

Melissa Johnes

- A to co miało być? - zaśmiała się, po czym mu oddała, ale chyba mocniej xd

Sweeney

Massie Carlson

Weszła do parku, jak zawsze, prawie niepewnym krokiem. Czasem już miała dość swojej nieśmiałości. Rozglądała się na boki, byle tylko znaleźć jakieś bezludne miejsce. Poprawiła włosy, w końcu wypatrzyła jedno z drzew. Wygląda na to, że z łatwością się na nie wchodzi, a z daleka można jej nie zauważyć. Tak więc Massie wdrapała się na nie, usiadła na najgrubszej gałęzi. Rozglądała się po parku z góry.

Jamal

Przyszedł do parku, za nim ciagnął się wianuszek dumy z jointa dzięki któremu uwalniał się z brudnej i szarej rzeczywistości. Ten cały system babilońskiego rządzenia przytłaczał go, i to strasznie. Czas najwyższy by ów babilon spłoną, a spłonie razem z wypalanym zielem. Usiadł pod jednym z drzew opierając się o nie.

Massie Carlson

Dziewczyna przeniosła wzrok na chłopaka. A już myślała, że będzie tu sama. No nic, jako że jest nieśmiała, nie zacznie rozmowy, nigdy w życiu. Ona wręcz przeciwnie, postawiła obie nogi na gałęzi, będąc cicho, nawet bardzo. Modliła się jedynie w duchu, żeby się nic nie załamało i nie spadła na chłopaka.

Jamal

Chłopak wjął ze zniszczonej torby którą miał przy sobie telefon. Odrazu włączył piosenkę Matisyahu - Indestructible. Była to jedna z wielu piosenek które Jamal wręcz uwielbiał. Spadło coś na niego, jakiś maluteński kawałek kory, na początku Jamal myślał, że to poprostu wiewórka robi jakieś zapasy na zimę, jednak nie po kilku takich 'wystąpkach'. Zerknął w górę i co zobaczył?
- co jest kurde? - zapytał jakby sam siebie wstając i gapiąc się na dziewczynę.